Wstalismy rano po impreze z ciezkimi glowami, bylo super muzka na zywo i rum...duzo rumu, sniadanki i siedze sobie na neciku streszczajac odtatnie 3 dni - interneto jest tu drogi i nieczesto spotykany, godzina kosztuje ok 20 pln, a jakosc jak w latach 90 tych w polsce, wiec pewnie z Kuby juz nic nie napisze, ...w piatek wylatujemy do meksyku wiec w kilku slowach co zamierzamy na trzy kolejne dni, zwiedzamy dzies Santa Clara, ze szczegolnym naciskiem na mauzoleum Che Gevary, potem postanowilismy zmienic wybrzeze i pojechac na polnoc w okolice Hawany tak by na spokojnie przeleniuchowac caly dzien i zrobic pranie,...bez autka plecaki robia sie coraz ciezsze, coprawda coraz mniej w nich jedzenia z polski ale pecznieja od roznych durnostojow i kurzozbiorow ktore kupujemy na pamiatke, ..no dobra nie kupujemy ale i tak pecznieja....to taka cecha plecaka na wjezdzie nibyt w domu wszstko elegancko spakowane i jeszcze miejsce zostaje a potem jest tylko gorzej, jadac z tym nastawieniem mam ze soba kupe rzeczy z ktorymi zamierzam sie rozstac po drodze....koszulki majtki ech tyle wspomnien ....
a wracajac do wycieczki, plan jest poplazowac i poopalac sie w okolicach Hawany a w piatek rano dostac sie na lotnisko i bez zbednych ceregieli dotrzec do Cancun...taki jest plan. A teraz zbieram sie bo mi sie net konczy i ide na kawke, przyda sie przed dluzszym spacerkiem.